Używane do produkcji
śliwki węgierki powinny być całkowicie
dojrzałe, czyste i zdrowe. Charakteryzuje je
duża zawartość cukru, wynosząca, około 9,3%
(czyli 9,3 g w 100 g części jadalnej). W
składzie chemicznym śliwek rozróżniamy:
wodę, białko, tłuszcze, błonnik, karoteny,
związki nieorganiczne, witaminy: Bl, B2, B6,
C, a także kwas nikotynowy, pantotenowy,
kwasy lotne; i co najważniejsze - cukrowe.
Są one głównym składnikiem ekstraktu
złożonego z: glukozy, fruktozy, sacharozy,
sorbitu. Zawartość ich ma ścisły związek z
wielkością uzyskiwanego alkoholu.
Aromat śliwek powodują alkohole, acetyle i
ketony. Pestki śliwek zawierają cyjanowodór
w ilości ok. 0,25%, mający dodatni wpływ na
cechy smakowo-zapachowe. W śliwowicy
zawartość cyjanowodoru nie może przekroczyć
0,5 mg na 100 ml 100% Et OH.
Ciekawostką jest, że owoce pochodzące z
miejsc nasłonecznionych umożliwiają
uzyskanie wyższej wydajności alkoholu niż
owoce z miejsc zacienionych.
Oryginalność śliwowicy wiąże się i z tym, że
jej produkcja odbywa się bez dodatku syropu
cukrowego czy też drożdży szlachetnych,
które powodowały skrócenie czasu fermentacji
i zwiększenie wydajności alkoholu - jednak z
równoczesnym obniżeniem bardzo pożądanych
cech chemicznych i smakowych, decydujących o
specyficznych właściwościach śliwowicy.
Według danych Instytutu Sadownictwa i
Kwiaciarstwa w Skierniewicach (Zeszyty
Pomologiczne z 1995 r.) w roku 1992 w Polsce
było ok. 15 tyś ha sadów śliwowych, a
przeciętny plon z jednego ha wynosił 6 ton
owoców, przy zagęszczeniu drzew 450 sztuk na
jeden ha.
W Łącku już w XIX wieku istniał gorzelnia.
Budowę jej rozpoczęto w 1882 roku na
gruntach parafialnych, tzw. księżym
folwarku, tereny te wydzierżawiła rodzina
żydowska Grossbardów za zgodą proboszcza,
księdza Koraba Pociłowskiego. Właścicielem
gorzelni został Samuel Grossbard,
zatrudniający gorzelnika Salomona Goldcheima.
Początkowo produkowano "Śliwowice Pejseczną",
którą rozlewano do szklanych butelek koloru
zielonego, opatrzonego w firmowe etykiety.
Obowiązująca wówczas ustawa o propinacji
przyznawała Żydom wyłączność w sprowadzaniu
i handlu napojami alkoholowymi.
Gorzelnia tacka stanowiła głównie źródło
dochodów gminy. Warto wspomnieć, iż następcą
wspomnianego wcześniej proboszcza był ksiądz
Piaskowy, zdecydowany przeciwnik produkcji
wszelkich napojów alkoholowych, w tym
śliwowicy.
Przed II Wojną Światową produkcją "Śliwowicy
Koszernej" trudnił się Żyd Pinkas Ferber
(stąd nazwa ówczesnej śliwowicy - "Ferberówka"),
mąż córki Samuela Grossbarda. Udoskonalił On
technologie destylacji spirytusu śliwkowego.
Wyprodukowana śliwowica przez dłuższy czas
leżakowała w beczkach dębowych, a następnie
była rozlewana do butelek i w takiej postaci
sprzedawana do Palestyny. Roczna produkcja
wynosiła ok. 2 tyś. litrów.
II Wojna Światowa uniemożliwiła dalszą
produkcję śliwowicy, gorzelnia została
całkowicie zniszczona przez okupanta. Potem
produkcją śliwowicy, zwaną "Krasilicą"
zajmowali się i nadal to czynią mieszkańcy
gminy Łącko. Moc trunku często przekracza
70% alkoholu. Nazwę "Krasilicy" kojarzy się
z treścią napisu na nowo wyprodukowanej
etykiecie, wykonanej przez byłego dyrektora
Szkoły Podstawowej w Zabrzeży - Jana Bucyka.
Treść brzmi: "Daje krzepę, krasi lica, nasza
łącka śliwowica".
Warto wspomnieć, iż w latach 1960- 1980
wyprodukowano wiele unikalnych etykiet w
celu zwrócenia większej uwagi na łącką
śliwowice. Twórcami ich byli dyrektorzy
szkół podstawowych gminy Łącko: Henryk
Maciuszek i Józef Biernacki. W moim zbiorze
posiadam te etykiety co obrazuje załącznik
numer l. Etykiety były własnoręcznie
malowane. Obecnie wytwarzane etykiety są
tradycyjne, lub drukowane nowoczesnymi
technikami. Zaangażowanie władz gminnych w
zalegalizowaniu produkcji śliwowicy łąckiej
jest duże, a od 2004 roku w Łącku obchodzone
jest Europejskie Święto Śliwowicy i
Owocobrania.
więcej
|